| 
     | 
     WOŹNI.
     Nie pieprzyć - CZYTAĆ!! 
    Za opowiadanie dziękuje KOTASI 
    Woźny 1  
     
    Justyna zapomniała butów na zmianę, próbuje się przedostać przez Bazyliszkowy wzrok
    woźnego. Niestety, próba wypada niepomyślnie. Woźny zatrzymuje ją i mówi:  
    - Co ty do cholery, myślisz, że jestem tępakiem i nie zauważę, że nie masz butów na
    zmianę???  
    - Zapomniałam, niech mnie pan przepuści, proszę!!! – mówi Justyna.  
    Woźny, który dziś ma podły nastrój, bo zdechł mu szczur kanalizacyjny, mówi do
    Justyny:  
    - Wracaj po buty, nie przejdziesz!!!  
     
     
    Woźny 2  
     
    Wtorkowy dzień zapowiadał się krwawo. Woźny jak co dzień chodził ze swą
    zakrwawioną metalową dłonią i z siekierą w prawej ręce. Oliwia zgubiła kluczyk do
    szafki, więc nie mogła przebrać butów. Chcąc przejść obok woźnego, przebiegła w
    swoich czarnych glanach. Woźny podszedł do niej i nadepną jej czarne glany. Ciągnąc
    ją za włosy, zawlókł ją do swojej kwatery, pobił ją, a następnie obciął jej
    głowię siekierą i zrobił sobie shushi. Tak zakończył się żywot Oliwi.  
      
    WOŹNY 3  
     
    Bartek wlazł (wczołgał sie) do sali gimnastycznej, i sobie plujnął z nudów... na
    Buta woźnego, miał dziś naprawdę zły humor, bo Olivia była zylasta, więc wziął
    Bartka, przefarbował mu włosy na rude, powiedział, mu papa, i obciął mu już swoją
    tępą siekierą włosy, potem zabił jeszcze 10 osób i został światowym smakoszem
    suszi z ludzkich głów.. ^^  
      
    Woźny 4 
    Biologia  
     
    Dzień zapowiadał się spokojnie, niestety tylko na pozór. Wkur***** woźny wpadł na
    biologię, wyciągnął za nogę panią Bober. Za drzwi było słychać tylko pisk, huk i
    stukot. Ola wyszła z klasy do ubikacji. Zobaczyła jak woźny wypisuje na ścianie krwią
    pani Bober taką rymowankę:  
    Siedzi Stasia pod jabłonią,  
    [cenzura]lewą dłonią,  
    O cholera, ona żyje  
    I gorzałę w [cenzura]  
    Ola została poturbowana przez metalową dłoń woźnego. Zakrwawiona Ola wróciła do
    klasy, gdzie woźny zabijał kolejne ofiary. Po kolei padali wszyscy chłopcy: Saper,
    Paweł, Gałka, Mateusz. Tylko Bartek wciąż krzyczał z bólu (bo jeszcze żył).
    Zakochana w nim Marta zdarła z siebie ubrania i opatrzyła mu rany. Tak zakończyła się
    lekcja biologii. 
     
      
    Z trudem reszta klas dożyła następnego dnia. Zginęło 300 osób. Dyrektorka była
    zachwycona. Woźny dostał podwyżkę i premię, więc kupił sobie nowe buty, sekator,
    zaostrzył siekierkę i zaokrąglił swój zapas metalowych kulek do 400-u.  
    Samorząd Szkolny przewodniczył radzie, na którym uczestniczyli pozostali uczniowie,
    czyli jakieś 16 osób. Przewodnicząca zabrała głos.  
    -Drodzy towarzysze broni! Sytuacja powtórzyła się z zeszłego roku. Jest wprawdzie
    nieco lepiej, jednak nadal źle. Czy ktoś ma pomysł w zwiazku z tym?- zapytała patrząc
    na ocalałą grupkę. Parę osób siedziało co chwila plując krwią. Jedna dziewczyna
    (tak się składało, że obiekt uwielbienia zastpcy przewodniczącej) z przeciagłym
    krzykiem "Umieraaaam.." zakończyła swoj żywot. Nikt, prócz zastępcy, nie
    zwrócił na nią uwagi.  
    -Kapeć był nawet fajny.- wspomniała cicho skarbniczka. Wszyscy zatopili się w
    wspomnieniu Kapća, woźnego z przed roku.  
    -Niestety, ten nowy podtruł go, bo zapomniał wpisać mi uwagi, że nie umyłem
    włosów.- uciął nadzieje sekretarz.  
    -I dlatego dostał robotę! Mam pomysł!- wykrzyknęła Marta, nadal stróżująca przy
    Bartku po lekkiej lekcji biologii. Już chciała wtajmniczyć innych, gdy do środka
    zabarykadowanej klasy zaczął dobijać się woźny.  
    -To on!- szepnęła przerażona przewodnicząca.- Przyszedł!  
    Wszyscy zamarli wpatrując sie w drzwi. Zabytkowy fortepian z sali muzycznej pękł na
    pół. Do środka, tocząc pianę z mordy, wpadł woźny. Wziął parę kulek i zręcznie
    wycelował. Pierwsze dwie dosięgły skarbniczki i Bartka. Następne ugodziły
    przewodniczącą, zastępcę i sakretarza. Następnie woźny wyjął świeżo zaostrzoną
    siekierkę. Wrzeszcząc coś o dyrze wymachiwał nią w stronę mdlejących uczniów.  
    -Chce mi się pić! Krwi!!!- piszczał.  
    Niedługo później na placu boju została tylko Marta. Bartek zamienił się w mięsną
    papkę, polaną kechupem.  
    -Dobra, teraz powiesz mi, czy zmieniłaś buty?- zapytał, poczym urwał jej nos, ucho i
    język sekatorem. 
      
     
    LDW  
     
    Na LDW miały być andrzejki. Nasza wróżka Justyna, przepowiedziała żelazną lekcję.
    Po chwili wpadł woźny, tym razem wyglądał jak robocop - cały w blaszce. Widać było,
    że jest wkurwiony. Wszyscy osłupieli. Woźny wyskrobał swoim żelaznym palcem
    rymowankę:  
     
    Siedzi yeti pod jabłonią,  
    [cenzura] lewą dłonią.  
    Słońce zaszło, Yeti zasną,  
    [cenzura] w nocy trzasną.  
    Krzyczy yeti w niebogłosy,  
    [cenzura] same [cenzura]  
     
    Potem podszedł do Asi i wydłubał jej jedno oko, lewe. I...dzwonek!!!
  |