WARIOFON

Bartosz Lis

>>1

Godzina siódma rano, rozjaśniony słońcem pokój budził domowników promieniami słońca. Budzik jeszcze nie zadzwonił, ale już wiadomo było że czas wstawać. Robert podniósł lekko głowę, wydała mu się teraz taka ciężka. Przetarł oczy i ujżał powoli wstającego tatę w sąsiednim pokoju, jemu też dziś będzie ciężko. Ale nie tak ciężko jak mi, pomyślał RObert, dla niego rzeczy które miał tata wydawały się łatwe i nudne, wręcz przeciwnie do stresu jaki przeżywał on sam, w szkole. Muszę wstać - pomyślał, ale nie chciało mu się, dopiero dzwoniący budzik zerwał go na nogi. Poszedł do łazienki.

- Szybko bo się spóźnimy do szkoły!! - Zawołał Robert.
- Szybciej już nie mogę pedałować, to składak a nie góral! Może ty poprowadzisz? - Odpowiedział mu chłopak siedzący obok.
- O nie nie nie, to już może ty poprowadź, ja mam zakwasy - Skłamał Robert, zakwasów nie miał chyba w życiu, zawsze wysportowany i nigdy się nie męczył. Chłopak obok o tym wiedział.
- Taaak? To pójdziemy sobie teraz pieszo. - Powiedział z ironią.
- No dobra dobra, sorry 'szefie' już jedziemy dalej. - tym razem to 'szef' dokończył jazdę, ale wczoraj za karę kończył Robert.

Jeszcze 5 minut zostało do końca przerwy, gdzy szybkim pędem nadbiegli Robert i szefu. Podeszli do sali numer 305, ponieważ tam miała rozpocząć się pierwsza lekcja - Polski. Nikt nie znosił tego przedmiotu. 'Tomala' karciła każdego za złe zachowanie, a jeśli ktoś pisał wypracowanie to potrafiła się doczepić nawet do czegoś takiego jak zbyt długie zdania.
Robert i szefu ujżeli z dala kilka osób ze swojej klasy. Jak to się każdy dzień w szkole zaczyna, oczywiście przywitali się ze sobą podając sobie ręce. Szef nie był w zbyt dobrym humorze, bo bolały go nogi po ostatnim podjeździe pod górę, ale szybko o tym zapomniał, gdyż skończyła się przerwa i okrutnym krokiem zjawiła się zaraz 'Tomala'.
- Jak wy się ustawiacie, nie wiecie, że ustawia się w parach? - Rzekła - Za karę popytamy sobie dzisiaj kilka osób.
- dzisiaj? - Powiedział rudowłosy chłopał - Przecież my to robimy codziennie!
- Nie bądź taki pewny Rafał! - Zwróciła się do niego - I oczywiście ty pójdziesz na pierwszy ogień.
- No jasne - Rzekł rafał i wyszedł z sali jednocześnie uciekając z lekcji. Przed wyjściem jeszcze rzekł:
- Mam w dupie to pani pytanie, może mi pani wsadzić w dupe pani pytanie. - Zaczał krzyczeć. Miał wyjść, ale przypomniał sobie jeszcze o bardzo ważnej rzeczy: - Aha, mam numer 12.
Tomalę zatkało. Pani profesor nie wiedziała co powiedzieć, zatrzymała wzrok na zamykających się drzwiach, zakasłała lekko, i jak gdyby nigdy nic, po tym lekkim wstrząsie powróciła do lekcji. Otworzyła dziennik, i grubym piórem wpisała Rafałowi piękną jedynkę. Zaznaczyła także jego nieobecność w dzienniku, kilka kartek wcześniej.
Klasa również była wstrząśnięta. Nie spodziewali się tego nigdy po Rafale, a co prawda znali się tylko 2 miesiące, jeszcze nie wiedzieli, do czego niektórzy z nich są zdolni.

Lekcja minęła bardzo ślamazarnie, i wychodzący z klasy, ironicznie nastawieni do życia uczniowie, szykowali się do następnej szokującej lekcji - Niemieckiego. Oczywiście najchętniej każdy by zwiał z tej lekcji, nie dlatego że pani profesor od niemieckiego nie była wcale zła, lecz była bardzo wymagająca. Niestety była to krótka przerwa i wystarczy że doszli do sali a już dzwonek wybił godzinę lekcyjną. 'Guma' wyjątkowo się spóźniała. Nagle Glutek, przewodniczący klasy wrzasnął - NIE MA NIEMIECKIEGO!!! Jakaż była radość na twarzach wszystkich uczniów, od razu życie nabrało sensu! Nie ma niemieckiego to tak jak by trafic w toto-lotka szóstkę! Wszyscy zaczęli krzyczeć i wrzeszczeć, ale nie wiedzieli co ich czeka, przewodniczący Glutek nie dokończył swojej wypowiedzi. Jeszcze w trakcie hałasów wykonywanych na korytarzu przez gromadę osób, Glutek z trudem przcisnął swoje słowa do ich uszu. A brzmiały one - No ale mamy lekcje z Mułem!!

Zapadła cisza. Życie po raz kolejny straciło sens. Nie pierwszy raz już dzisiaj. Lekcje z Mułem są najnudniejsze na całym wszechświecie. Nie ma nigdzie takiego ględzenia jak gadanina Muła. Muł jest tak powolny w mówieniu, że zawsze nie starczy mu cała lekcja na wytłumacznie wszystkiego, a tym gorsze jest to, że lekcji takich klasa miała w tygodniu aż 6. Żeby jednak umilić sobie resztki wolnego czasu, przed gadaniną Muła, chłopacy z klasy postanowili coś zmajstrować. Robert słynący z głupich pomysłów, które zlecał każdemu, byle sam nie wpaść w kłopoty przez nie, wymyślił, żeby rozwalić płytki gipsowe na suficie, ot tak dla jaj. Zgodził się na to Szef, któremu bardzo się ten pomysł spodobał. Zaczęli szukać czegoś, by rzucić to na te płytki. Glutek (przewodniczący) znalazł pięknego kija, który kiedyś należał do szczotki. Jednak zapominalska woźnica 'Berta' nie widziała powiązania między szczotką a kijem. Szefu porwał kija od Glutka i starał się wyrzucić go lekko w górę, by trafić w płytki. Niestety plany przekierowały się niespodziewanie na przechodzącego obok Muła. Kij potężnie udeżył go w łeb. Muł zemdlał. Podniecone dziewczyny kwiczały z radości, lecz widać było że radość ta jest sztuczna, gdzyż wiedziały, z resztą nie tylko one, że do końca całej szkoły będą mieli przepieprzone. Chłopcy podbiegli do Muła, widząc że się ocknął, zamarli w bezruchu nic nie mówiąc. Muł podniósł się z ziemi, usiadł na podłodze i rzekł:
- Przepraszam panów, gdzie ja jestem?

>>2


- Haloooo! Pora wstawać!! - Zawołał szef
- No właśnie, przecież już godzina 12! - pokończył RObert
- Moze by się pan napił Herbatki? - Rzekł szef, podnosząc białą poduszkę i podkładając ją Mułowi pod głowę.
- Albo zjadł ciasteczko? - Zażartował Robert.
- Przepraszam dzieci, ale gdzie ja jestem i co się stało? - Rzekł Muł, widać było, że coś sobie przypomina, ale nadal ma mętlik w głowie.
- Więc... - rozpoczął szef - Najpierw mieliśmy mieć lekcje z panem... wariofon_robert.gif (4318 bytes)
- Co to są lekcje? - Przerwał nagle Muł
- Niech się pan uspokoi panie profesorze i posłucha do końca. Więc - szef lekko sie zatrzymał, bo zapomniał na czym skończył. - Ah no właśnie, więc mieliśmy mieć z panem lekcje...
- Ale wytłumaczycie mi co to są lekcje, dobrze chłopcy? - Znowu niespodziewanie przerwał Muł.
- Tak tak, ale teraz niech pan słucha! - Zdenerwował się RObert. Zdziwiło go, że Muł może być aż tak głupi, i może mówić tak szybko! - Kiedy czekaliśmy przed salą, wchodził pan po schodach, i niechcąco nadrepnął pan na szczotkę.. - Skończył swoje przemówienie szef.
- A szczotka była przecież połączona z Kijem, i tym kijem się pan uderzył, panie profesorze, po prostu poleciał na pana! - Dokończył triumfalnie Robert.
- No dobrze chłopcy, ale gdzie ja teraz jestem? - Zapytał Muł
- No jak to gdzie? - Zdziwił się Robert - U szkolnej pielęgniarki!
- Ano tak - odpowiedział Muł, najwyraźniej nie wiedząc co to szkolna pielęgniarka.

Już dawno skończyła się czwarta lekcja, była to Geografia, z bardzo nielubianeym panem profesorem Zelągiem. Wszyscy uczniowie z klasy przezywali go Zelek - Żelek, z czego inni nauczyciele bardzo się śmiali. Lekcja ta również nie należała do bardzo ciekawych, Żelek ciągle się powtarzał, a ciągnące się długo przez niego wyrazy sprawiały, że jego "system kartkowy" trwał aż 15 sekund. Wyjątkowo jednak humor dopisywał dziś Żelkowi, więc pytał tylko 4 osoby a nie jak to u niego bywa - 6. Jednakże po tym co sie stało z Mułem, nikt nie był w dobrym nastroju do niczego. Tymbardziej że na dziś zapowiedziany jest jeszcze włef, ale nie to jeden tylko dwa. A jak wiadomo 'Lesiu' i "Stara' - wychowawcy od włefu (Lesiu uczył chłopaków, a Stara - dziewczyny) zmówili sie i zapowiedzieli sobie dzisiaj "lekki trening" za zdemolowanie drzwi w szatni (pomysł oczywiście Roberta).

- Co oni tam robią tak długo? - Zapytała 'Zuzann' swoją koleżankę 'Biodę'wariofon_bioda.gif (5810 bytes)
- Nu ja ni mam pojincia - Odpowiedziała Bioda. Mówiła takim akcentem, gdyż jeszcze kilka miesięcy temu mieszkała w Bułgarii i jeszcze nie do końca wykuła się języka polskiego.
- No ja też nie wiem, ale zaczynam sie martwić że chyba Muł nie ocknie się z tej śpiączki i będziemy mieli prze<cenzura> do końca świata!
- Nu ni przysadzaj Zuzann, przyeciż Mjuł siem zahras ockni i bydzi po wsyskim! - Pocieszała ją Bioda.
- No zobaczymy, zobaczymy.. warto było by się przejść do nich zobaczyć. - wariofon_zuzann.gif (6188 bytes)Odpowiedziała Zuzann.
- Nu czemu ni? - Odpowiedziała Bioda.
- Dobra a co teraz mamy..? ... O NIE! Biologia!! - Zuzann nie bez powodu się przestraszyła. Biologia była z niemiłosiernie okropniastą facetką, którą wszyscy chyba z całej szkoły przezywali 'Kruellą'. Była tak okropną facią, że nikt w całej szkole jej nie lubił, a tym bardziej uczniowie klasy B.L.1. (Bardzo Lipna I). Zawsze się potrafiła do czegoś doczepić, z kogoś się śmiać, a pytaie było możliwe jak nietrafienie w toto-lotka ani jednej liczby (czyli 1 do 188752248533).

Przerażający bang dzwonka właśnie oznajmił, że czas na lekcję, na lekcję, której nikt nie znosił, na Biologię. WIedzieli już co ich czeka. Czekali tylko, czekali, a Kruelli nie było! Już myśleli, że stało się to samo co z 'Gumą' (facetką od niemieckiego) lecz ich nadzieje zostały szybko rozwiane, gdyż już w oddali zbliżała się do nich Szopowata Kruella ze 101 dalmatyńczyków. Idealna fryzura, tak jak by w nią piorun pierdol<cenzura> - pomyślał Fafik, czyli ten który najbardziej klnął w klasie.

- Siadajcie - Rzekła - Mam do was dzisiaj bardzo dobrą wiadomość. - dokończyła, jednocześnie lekko się śmiejąc... szyderczo.
- Można zapytać co to za wiadomość? - Zapytała Zuzann
- Panna Dymkiewicz, prawda? - Zwróciła się do Zuzann - Nie podniosła pani ręki do góry, ale pominę już to i odpowiem na panny pytanie: Ta wiadomość jest od niejakiego Roberta Balicy. -
Wszyscy zamarli. Wiadomość od Muła, co z nim jest, coś złego, czy coś dobrego.. uspokojone były tylko dwie osoby - Zuzann i Bioda, bo one same odwiedzily Muła i Chłopaków u pielęgniarki.
- Tak więc jak oznajmia wam ta wiadomość, z panem Gardzielskim jest wszystko w porządku, i prawdopodobnie wróci do siebie jeszcze w tym tygodniu. - Rzekła Kruella
Wszyscy od razu się uspokoili. Wiedzieli już, że szef i Robert będący razem z Mułem u pielęgniarki, naściemniali mu jak tylko się da, że sam się wpakował w takie kłopoty, a nie że to było właśnie przez nich i przez ten głupi pomysł Roberta. W klasie było teraz cicho, a Kruella rozpoczynała swoje zawsze te same rytuały związane z lekcją, zaycznając od ... pytania.


>>3


Męczący włef zbliżał się nieubłaganie. Chłopcy mieli gorzej niż dziewczyny. Musieli wykonywać jakieś tandetne, dziwne, zupełnie nikomu nie potrzebne ćwiczenia, tylko dlatego, że wyważyli drzwi! Szkoda tylko że ćwiczenia te nie są wcale dlatego, że wyważyli drzwi! O nie! One są dlatego, że w szatni chłopacy zachowywują się nieprzyzwoicie. Szkoda tylko że szatnia podzielona jest na dwie klasy.

Właśnie skończyła się lekcja Biologii. Wszyscy powoli wychodzili z sanktuarium Kruelli. Każdy miał już lepszy humor, po usłyszeniu wiadomości o Mule. Coraz więcej też osób przełamało barierę strachu i poszło odwiedzić Roberta, szefa i Muła. Odwiedziny te zawsze kończyły się tym, że Muł nie rozpoznawał nikogo, a wiara mu naściemniała, że podostawali same piątki i on je zapomniał wpisać. On oczywiście nie wiedząc o niczym zapisywał sobie że takie i takie osoby otrzymują takie i takie oceny. Dla klasy było to wspaniałe rozwiązanie.

Plotki Rozchodziły się bardzo szybko. Każda część zakichanej szkoły wiedziała o tym co zdarzyło się z Mułem. Każdy mu współczół, ale na niby, gdyż uczniowie jak i nauczyciele nie za bardzo znosili Muła. Słynął z głupawych pomysłów, które od razu realizował. Na wieść o pieprznięciu Muła od razu humorek im się poprawiał i pytali więcej uczniów. Lecz jak to zwkle bywa u nauczycieli humor u nich upadał z szybkością światła, więc od razu stawali się tak monotonni i nudni jak Muł.

Chłopcy i dziewczyny w końcu musieli się rozdzielić na gwie grupy, ponieważ szatnie były oddzielnie dla chłopaków i dziewczyn. Bioda i Zuzann pożegnały się ze swoim ulubieńcem, klnącym Fafikiem, a no i nie zapomniały o małym przygłupawym przewodniczącym Glutku, który dostał od nich buziaka. Podzielona klasa wtłaczała się do swoich szatni, gdzie tam gorączkowe rozmowy o Mule i innych belfrach dostawały coraz większej pikantności.
wariofon_fafik.gif (3401 bytes)- A może by tak jeb<cenzura> w Kruelle by jej peruka spadła to by może troche zmądrzała? - palnął Fafik
- Nie no co ty fafiu! Przecież jak byś chciał jeb<cenzura> Kruellę to byś musiał jakiegoś metala, bo z takiego drewnianego to by ją nie zabolało, bo peruka by wszystko zatrzymała! - Odpowiedział Byssy - jeden z uczniów klasy B.I.1 (Bardzo Idiotyczna I)
- No ale żelek mógłby oberwać - Dopowiedział Fafik - Ten jego jeb<cenzura> system kartkowy by mu ku<cenzura> wlazł w dupe, i nie trwał tak długo - Skończył Fafik
- No i nie doczepiał by się do mnie: "Hej Braus, kupiłeś książkę? Pokaż swoja książkę!" on już staje się nudny - Odpowiedział Glutek.
- No chłopacy zbieramy się, dzisiaj mała rozgrzeweczka - Wpadł Lesiu (ten od włefu) i palnął. - Pospieszcie się, dzisiaj mamy tylko dwie lekcje, i duuuużo roboty - Przeciągnął...

Nie było wyjścia. Męczące ćwiczenia, nie dość że głupie to trudne, a on podniecał się, chciał więcej i ciężej. Kazał robić łącznie 30 pompek co dla chłopaków było koszmarem. Dziewczyny nie miały tak źle, one tylko miały sprawdzaną obecność i to tyle bo Stara (ta od włefu) była chora i nie mogła prowadzić lekcji.
Kiedy po raz chyba sześćdziesiąty ósmy kazał chłopakom podnieść nogi do góry (zwisali na drabinkach) w pewnym momencie 'Reset' (jeden z grupy pięciu najbardziej zakolegowanych chłopaków: 'Alt', 'Pałer', 'Reset', 'Kontrol' i 'Szift') podszedł do Lesia, i zaczął na niego wrzeszczeć. Wszyscy się obrucili w jego stronę:
- Wie pan co - zaczął - mam dosyć tych pana bzdetnych ćwiczeń! - Zatrzymał się przez chwilę, pomyślał, trochę mu to zajęło, Reset nie słynął z takich wyczynów, podobnie jak Rafał - I wie pan co, ja nie będę ćwiczył, mam to gdzieś, może mi pan wstawić pałę, co pan myśli, że ja jestem robotem od nie wiem czego? Że moge se robić co chce i potem nie mam zakwasów ani nic? Niech sobie pan sam robi takie ćwiczenia "Lesiu" - Palnął. Najwyraźniej skończył, bo odsapnął, miał już iść.. do szatni, lecz Lesiu go zatrzymał. Zaczął spokojnie mówić:
- Chłopcze nie drzyj się na mnie, te ćwiczenia nie są wcale trudne, prawda chłopaki? - Zwrócił się do reszty, ci zaczęli na niego patrzeć złowieszczo nikt nic nie zrobił, nie ruszył się nic nie powiedział, podparło ich zachowanie Reseta - No widzisz? A to nie moja wina że przechodzisz Burzę hormonów i tak przeżywasz ten włef.. - Nie skończył jeszcze, lecz przerwał. Reset odwrócił się do niego, spojżał się na niego dziwnie, pomyślał znowu co powiedzieć, zajęło mu to znowu krótką chwilę, ale wreszcie się przełamał:
- PAN W OGÓLE WIE CO TO JEST BURZA HORMONÓW?? - zaczął krzyczeć - Pan nawet nie ma Maurycego (ptaka) i pan mi tu mówi o testosteronie? Wie pan co? Ja panu coś powiem: To nie burza hormonów tak mnie rozwścieczyła! To po prostu ja i mój umysł! Zrozumieliśmy, że to, że tutaj jestem to po prostu rzecz niepotrzebna. Skoro nie będę się zajmował sportem, to to co robię na dworze w zupełności mnie wystarcza.. - Wziął oddech - Ja po prostu uświadomiłem sobie, że mam pana w DUPIE, i że to wychowanie przez pana jest idiotyczne, i ja to zrozumiałem. FINITO! - Skończył. Wszyscy zgromadzeni wybałbuszyli na niego oczy. On zaczął wybiegać z sali wziął swoje rzeczy z szatni i już chciał wybiec, gdy okazało się że Lesiu zamknął drzwi od łącznika do sali. Wziął rozmach i zbił szybe. Woźnica Berta się na niego spojżała, on palnał: - Otwieraj te drzwi bo zrobie z nimi to samo co z poprzednimi! - Nic nie powiedziała, grzecznie otwarła, a Reset wybiegł ze szkoły. Nie do końca powiedział dokładnie to o co mu chodziło. Zrozumiał że nikt tego nie potrafi dobrze określić. Zwłaszcza w szkole. To czeba zrozumieć, trzeba powrócić do tych lat - pomyślał biegnac w pośpiechu do domu. - Nie da rady. Społeczeństwo nastolatków jest na straconej pozycji. W zamyśleniu Reset nie zauważył, że zrobiło mu się zimno. Nie zdążył sie przebraći biedł z ciuchami jak oszalały, każdy się na niego gapił, lecz on nie zważał na nic. Nie zauważył też wagarujacego 'Kontrola' na którego wpadł. Wagarowicz Kontrol miał tak wszystko w dupie ale dosłownie wszystko jak Reset faceta od włefu i Rafał Tomalę. Kontrol zdziwiony zachowaniem Reseta zapytał:
- Coś się stało? Reset odpowiedz! - Zaczął na niego krzyczeć.
Reset spojżał na niego jak na głupka, dopiero po chwili rozpoznał w nim Kontrola, zaczął szlochać, nie wiedział co mu powiedzieć, Zdziwiony Kontrol również odbiegał swoim nudnym, zachowaniem wyjątkowo, dziś tak samo jak kilka osób z klasy. Powtórzył pytanie do Reseta tym razem trochę ciszej, lecz nadal nie usłyszał odpowiedzi. Reset zaczął się przy nim wypłakiwać. On wiedział co się z NIM stanie, lecz Kontrol ciekawski nie wiedział nic, nic o Mule, Tomali, facetki od niemca, Lesia, Kruelli, Roberta i szefa. Nie wiedział dosłownie nic co się działo w tym dziwnym dniu. Nie wiedział co zrobić w tym momencie. Reset się trochę uspokoił, Kontrol zobaczył krew na jego ramieniu, i kawałek szkła, to wzbudziło w nim większy niepokój o swojego kolegę. Tym razem Kontrol się lekko zdenerwował, nie ponawiał pytania do Reseta, ale też zaczęło go to gówno obchodzić co się działo. Jego nie było w szkole, poczół, że to nawet dobrze, było by wszystko na niego, chciał tego uniknąć i najwyraźniej mu się to udało, ale nadal jak to bywa u ciekawskiego Kontrola, chciał się tak czy siak dowiedzieć co się działo.
Sam Kontrol był bardzo dziwny. Jego zachowanie było mieszanką wybuchową, był bardzo nieprzewidywalny, jednak zawsze wracał do punktu wyjścia, że miał wszystko w dupie. Niektórzy uważają, że to gimnazjum zrobiło z niego bardzo nieufnego, nieuczciwego, dziwnego człowieka, którego nie da się zmienić,wariofon_kontrol.gif (4390 bytes) poprawić. Uważano również że jest dziwny, być może też ze względu na to, że jedną źrenicę miał ciemnobrązową, a drugą prawie że jasno zieloną, z ciemnym krzyżem w kształcie litery "X" dzieki czemu wyglądało to dość dziwnie, ciekawie lecz nie odrażająco. Nikt nie wie jak to się stało że tak mu wyszły źrenice, ale jak sam kiedyś opowiadał, miał to od urodzenia.
Reset i Kontrol siedzieli na ławce. Kontrol dowiedział się dokładnie wszystkiego co się dzisiaj działo, krok po korku. Reset był dziś wyjątkowo pamiętliwy. Na końcu przerwał. Zaczął patrzeć na dziwną źrenicę Kontrola i rzekł:
- Kontrol... - zamyślił się... - Musimy coś z tym zrobić.
Kontrol bardzo dobrze zrozumiał o co mu chodzi. Wolnym krokiem podeszli do budynku szkoły i się rozstali.